Bogusława Matusiak część II

Tylko drzewa się rozrosły

przewiązuję niebieską tasiemką
listy do których nie wracam
treść dawno nieaktualna

jak pomieszkiwanie w miastach
dawno już nieistniejących
w pamiętanym wydaniu pożółkłej gazety
pełnia informacji dziś nie pasuje
do kolorowych tabloidów

bieg na krótkie dystanse
nigdy nie był moją mocną stroną
w inną bramę na nieznajomej ulicy
z niepasującym kluczem w kieszeni

tylko drzewa się rozrosły
trwają we mnie na granicy
zielonego niezapomnienia


Tutaj i teraz


świty jak kiedyś i tam
na twojej ulicy brutalnie
obudzone niedośnienia
spełnienia
dotyku

rączek na twarzy
o wielkości małego palca
niesłyszalny głos
nigdy nie nabrał
barwy

świty tutaj i teraz podobne
może nie tak brutalnie
budzone
sny które jeszcze przed
uśmiech dziecka
oddalony
o lata świetlne

od wczoraj do dziś
od świtu do świtu
na odległość innej
galaktyki

nie możesz być
dla dośnienia


Dzieci wyszły za bramę

mówiłaś

zbieraj okruchy białe i czarne
i te wszystkie między
zacznij układać od dna
kiedyś je rozsypiesz

wybieram jeden po drugim
ptak zatrzymany na jedno mgnienie
zamyślenia na dłużej
rosnący garb na piasku
drzewa zaczną owocować

ta sama ziemia trochę starsza
o niedziecięce spojrzenia
dzieci wyszły już za bramę
pozostawiam niedomkniętą
by tęsknota nie rdzewiała
w kluczu

do gniazda zagląda
śmielej cisza po
tylko ptak z mgnienia
śpiewa


Prędzej czy później


Trzymasz w dłoni, albo tak się wydaje
że tam jest. Idziesz. Patrzysz prosto przed siebie
a tu tyle ścieżek. One na boki. Która dobra,
ta tobie pisana jak słowa. Tyle wypowiedzianych.
W słusznej sprawie i bez celu.
Gestów tych wiele nad potrzebę
i których zabrakło na zwieńczenie.

Dłoń otwierasz i zamykasz, sprawdzasz
czy jest jeszcze. Czy nie zerwana przez
zmarnowane szanse, stracony czas na
zbyt długie przykucie uwagi na drobiazgi.
Nie były twoje.

Zwalniasz krok, wzmożona czujność
w przyglądaniu się temu co jeszcze przed.
Do zakrętów podchodzisz z doświadczeniem
poprzednich wyborów. Sprawdzasz szerokość.
Czy wpisujesz się prawie idealnie.
W drogę z nieznanym jutrem i końcem.
Pewne to, że przejdziesz ten życiowy labirynt.
Prędzej czy później.


Kokoro wypełnia wolne przestrzenie


czasem zasnąć
obłaskawić niecierpliwość
podróż dookoła świata
w wolnej przestrzeni

stan z ptakami
dezorientacja przedłużona  jesiennością
tymczasem biało zaskakują stokrotki
na zielonych wzgórzach szczenięcości

gdzie mogę odwrócić się do tyłu
bez strachu zamiany w słup soli
tam wciąż bez względu na porę
bije moje kokoro

kokoro - po japońsku serce

 

Więcej:

Bogusława Matusiak: Jesień wygładza, Coraz mniej ich, Ławka z cementu, Wybuchy na słońcu



Zdjęcie: © Yanik Chauvin | Dreamstime Stock Photos