Zdzisława Jęcek część II

W marzeniach...
 
Nad skalnym urwiskiem,
Samotna kobieta przysiadła,
Nie myśląc o niczym,
Twarz swą w dłoniach schowała,
Tuż obok krokiem tanecznym,
Zefirek powiewał z lekka,
Ujrzał niewiastę o profilu cudnym,
I przystanął w pół kroku swego tańca,
Zwiewnym ruchem rozplótł warkocz spleciony,
Rozwiał jej włosy na cztery świata strony,
Ręce jej do nieba wzniósł,
I powiedział: tańcz ze mną aniele mój,
I teraz ona już nie jest samotna,
Dla zefirka stała się piękna i zalotna,
I razem we dwoje w tańcu prowadzą,
Trwając tak nad urwiska otchłanią.

<<<

<<<

<<<

...................................................

>>>

Wąską ścieżką,
Wśród łąk szerokich,
Stawiałam kroki,
W trawach wysokich,
Słońce na błękicie,
Oczy z łez osuszało,
Pasikonik grał na skrzypkach,
By się serce radowało,
Czy jestem z kamienia?
Który o krok minęłam,
A który właśnie,
W słonku się wygrzewa,
Czy rwącą rzeką?
Która kierunku nie zmienia,
I z wysokich gór,
Zimnego wypływa źródełka,
Chciałabym iść dalej,
Tą ścieżką wśród łąk,
I omijać kamienie,
Które na niej są,
Chciałabym w rzece,
Obmyć zmęczoną twarz,
Spłukać z niej troski,
I z wiatrem iść w tan,
W towarzystwie motyli,
Utworzyć krąg,
I słońcu na niebie,
Za tę wolność oddać hołd..

<<<

 

Kochaj mnie,
Bądź moim rzeźbiarzem,
Który nieczułą skałę,
Ubiera w swą wyobraźnię,
Pieszczotami swych dłoni,
Duszę wrażliwą kształtuje,
 
Kochaj mnie,
Bądź moim malarzem,
Który martwą biel,
Pociągnięciem pędzla zmienia,
Marzenia na płótnie utrwala,
Życie maluje tęczy kolorami,
 
Kochaj mnie,
Bądź mym poetą,
Który wierszem tęsknoty opisuje,
Słowami miłości serce wypełnia,
I szepcze je do ucha kochanki,
I w oczy spojrzy w chłodne poranki..
 
Kochaj mnie,
I bądź mym marzeniem,
Który ciepłem mą duszę ogrzewa,
Dotykiem me ciało do życia budzi,
Pocałunkami łzy szczęścia osusza,
I pustkę wokół zagłusza..
…Kochaj mnie…

>

Poczuć dotyk,
Twych ciepłych dłoni,
Delikatnie pieszczących,
I czule obejmujących,
 
Poczuć pocałunki,
Gorących ust twych,
Uczucia skryte budzące,
Do ekstazy prowadzące,
 
Poczuć oddech,
Który pieści mą szyję,
Osusza łzy moje,
Ze szczęścia płynące,

Poczuć serce,
Szybki jego rytm,
Bijące tuż przy moim,
Szczęśliwe i zaspokojone,
 
Usłyszeć słowa,
Szeptem cichym mówione,
Gdy w twych czułych ramionach,,
Zasypiam cudownie zmęczona..
 
Poczuć to wszystko,
Czy jest to tak dużo?
Gdy tęsknota wzbiera,
I zmysły odurza..

 Nocą pod moje okno,
Cichym podszedł krokiem,
Ktoś nieznany myślom mym,
Biały bukiet podarował mi,
 
Wokół wszystko bielą ozdobił,
Srebrne gwiazdki u stóp położył,
Na chłodnym swym ramieniu,
Pozwolił oprzeć się,
 
Moje łzy, choć tak gorące,
Składał jak diamenty lśniące,
I drogę znaczył nimi,
Bym nie zbłądziła myślami moimi,
 
W dłonie jego, chociaż zimne,
Oddać serce, bo są jedyne,
Które pragną mnie dotykać,
I o smutku dają zapominać,
 
Mroźnym pieszczotom jego,
Tęskne ciało się poddaje,
Aż zenitu zimne dreszcze,
Każdą jego cząstkę ogarniają,
 
I oczy zamykam zmęczone,
Spełnienia odległego oczekujące,
W zimnych ramionach jego,
Umierają, uniesione pod niebo..

>>>

Gdy wieczorną porą,
Gwiazdy na niebie się złocą,
Spoglądam na nie w zadumie,
I wspomnienia przywołuję,
Jedno takie niebo,
Oglądałam kiedyś,
I już nie powróci,
Bo to czas odległy,
Mogłam sobie usiąść,
Na małej ławeczce,
Oczy ku niebu skierować,
I między nimi wędrować,
Na ławeczce tej siedziałam,
Moje marzenia kołysałam,
Dzisiaj po marzeniach,
Ślad został we wspomnieniach
Teraz to miejsce,
Innym służyć będzie,
Lecz moje serce,
Z tego miejsca nie odejdzie,
Cieniutką kreską wyryte zostało,
I na zawsze tam pozostanie,
Chociaż będzie zapomniane..

 

Wieczorny koncert,
Cisza wokoło,
Słuchacze w fotelach,
Oczekują go,
Artysta jeden,
Koncert nam da,
Na skrzypkach swoich
On pięknie gra,
Wsłuchani wszyscy,
W piękną serenadę,
Oczy zamykamy,
Płyniemy w marzeń świat,
Smyczek delikatnie,
Po strunach prowadzi,
I wprowadza serca,
W delikatne drganie,
Nagle swą głowę,
Wzniósł nad instrument,
I smyczkiem swoim,
Mocniej uderzył w strunę,
Światło zadrgało,
I chwilę potem zgasło,
Dłonie miast brawo bić,
Zastygły,
Splecione w zachwycie…

 

Chciałabym by anioł,
Wziął mnie w swe ramiona,
Przytulił mocno,
I pozwolił skonać,
Jestem już zmęczona,
I nie mam już sił,
Na walkę z wiatrem,
Który piachem w oczy sypie mi,
Dusza zmęczona,
I oczy senne,
Chciałyby zasnąć,
I nie wstać więcej,
Czy jest na to sposób,
Czy jest na to rada,
Nikt nie odpowie,
Bo poradzić muszę sobie sama,
I znowu mi smutno,
I znowu mi źle,
I nikt nie zrozumie stanu,
Który samotnością się zwie...

 

Zdjęcie: fotografia własna autorki