Zdzisława Jęcek

Pamiętam, gdy dla mnie,
Założyłeś frak zielony,
I wytrwale stałeś,
Tuż przed moim oknem,
 
Pamiętam, jak dla mnie,
Gdy świt wstawał za oknem,
Urządzałeś codziennie,
Wiosenno – letni koncert,
 
Pamiętam, gdy w południe,
Słonkiem zmęczona byłam,
Jak wachlarz mnie chroniłeś,
I chłodem nigdy nie wzgardziłam,
 
Pamiętam, jak z wiatrem,
Gdy wieczór nastawał,
Zagłuszałeś me tęsknoty,
Bym zasnąć mogła ze spokojem,
 
Dzisiaj przed mym oknem,
Stoisz taki samotny,
Wdzianko z siebie zrzuciłeś,
I moje marzenie razem z tobą ginie..

 

Wszystko dla mnie,
Kłamstwem jest,
Nie ma mnie,
Jest tylko mój cień,
Milczący i smutny,
Omija mnie,
                                                                                     
Wszystko wkoło mnie,
Czarne jest,
Myśli błędne,
Chociaż ognia pełne,
Zamknięte, bez powietrza,
Duszą się,
 
Okłamuję siebie,
Że piękne wszystko jest,
Że wiosna to maj,
Że lato to gaj,
Że zima to biel,
Gdzie to jest?
 
Gdzie w tym wszystkim,
Prawda jest?
Wiem, że jesteś,
Lecz przy mnie nie ma cię?
Jesteś jak te słowa pisane,
Tylko w duszy mej..

Gdzie tak biegniesz?
Ktoś zapytał o to „czas”,
- a przed siebie,
- bo mi „chwili” brak,
- gonię ją już całe wieki,
- i po niebie i po ziemi,
- gdzie ją znajdę?
- czy powiecie,
Jak wygląda owa zguba?
Którą tak uparcie szukasz?
Pyta „czasu” ktoś,
- jest tak króciutka,
ale jakże piękna,
- wielu z nas,
taką ją pamięta,
- jest ulotna,
jak poranna mgiełka,
- która znika,
w promieniach słonka,
- jest uśmiechem,
- jest oczarowaniem,
- czy ktoś ją widział?
- i gdzie ma mieszkanie?
Szkoda mi „czasie” twojego tempa,
Którym w przestrzeni się przemieszczasz?
Biegniesz i biegniesz wciąż przed siebie,
A „chwilka” błąka się i też szuka ciebie..

Tak niewiele nam potrzeba,
By świat wokół poweselał,
Czyjeś słowo, mały gest,
I na sercu raźniej jest,
 
Tak niewiele czasem trzeba,
By przychylić komuś nieba,
Żeby oczy w pół przymknięte,
Zobaczyły, jakie życie jest piękne,
 
Tak niewiele, kilka chwil,
Dotyk dłoni, uśmiech czyjś,
W łzy radości zmienić deszcz,
Kiedy zimno, przytulić się,
 
Tak niewiele a jakże dużo,
Gdy obawa targa duszą,
I nic to, że serce tęskne się rwie,
Do czegoś, co marzeniem tylko jest…

 

Na gałązce drzewa,
Z której,
Ostatni jesienią pomalowany,
Listek opadł,
Usiadł ptaszek,
Zaszczebiotał wesolutko,
Dziobkiem piórka swe przeczesał,
Spojrzał na mnie i,
Odleciał,
Hej! Ty ptaszku,
Gdzie tak latasz?
Weź mnie z sobą,
Hen na koniec świata,
Będę grzeczna i potulna,
Będę czesać twoje piórka,
Będę słuchać twoich treli,
Pośród chmurek bieli,
Hej!- Mój ptaszku,
Gdzieś odfrunął,
Gdzie?

 

Plażą dziką kiedyś szłam,
Wieczorną porą wśród gwiazd,
Fale morza rozbijały się o brzeg,
W nich chłodziłam stopy swe,
 
Gdzieś w oddali latarni blask,
Dawał myślom moim znak,
By jak statki nie błądziły,
Do swej przystani powróciły,
 
Powrócić znowu tam,
Gdzie szum tych samych fal,
Serenadę po wydmach poniesie,
I chwilkę zapomnienia przyniesie,
 
Odszukać światełko latarni tej,
Która zgasła w duszy mej,
A która gdzieś tam jeszcze jest,
I czeka by rozpalić płomień w niej,
 
Odszukać klucz wśród miliona gwiazd,
Do drzwi zamkniętych na marzeń świat,
By twarz owiał szczęścia wiatr,
A w sercu, miłości poczuć żar..

 

Jak w klatce zamknięty ptak,
Który stracił wolności smak,
Tak marzenia uśpione,
Oddalone bezpowrotnie,
 
Jak w klatce zamknięty ptak,
W oczach jego tylko strach,
Tak samotności krąg osacza,
Od radości murem odgradza,
 
Jak w klatce zamknięty ptak,
Który okruszek dostaje by zjadł,
Tak słowami karmione zmysły,
Gdy łzy jeszcze nie obeschły,
 
Jak w klatce zamknięty ptak,
Wysłuchać jego śpiewu, choć raz,
Tak jak słuchasz, co mówi serce,
Gdy radości w życiu chce się więcej,
 
Gdy uchylić kraty klatki tej,
Poczuje on oddech wolności swej,
Tak pokochajmy każdy dzień,
Który daje radości tysiące tchnień.

Ładne dziewczę modrookie,
Przystanęło nad potokiem,
Zapatrzona w bystry nurt,
Zapomniała, co przywiodło ją tu,
Woda zimna woda bystra,
Gdzieś z dalekich gór wypływa,
Niesie w sobie hen do morza,
Wszelkie zło, które ziemia chowa,
Ładne dziewczę, już kobieta,
Z twarzy smutnej łzy ociera,
Smutnym wzrokiem w wodę patrzy,
Coraz większym oddaniem ją darzy,
Swoje dłonie przed się wyciągnęła,
Myśli i pragnienia na nie położyła,
I swe serce, które kiedyś miłości oddać chciała,
Teraz, nurtom zimnej wody podarowała..

Wieczór za oknem,
Otacza domostwa kołem,
W każdym oknie,
Jak latarnie morskie,
Ciepłe światła się zapalają,
I strudzonych do domu przyciągają,
Wieczór za oknem,
Otula dom spokojem,
Na stole dwie świece się palą,
Dwa kryształy blask tęczy oddają,
A między nimi bukiecik mały,
I dwie filiżanki do kawy,
Wieczór za oknem,
Już z ciemnością za pan brat,
I świece nie dają już światła,
Chłodem się wszystko otacza,
Szampan nietknięty samotnie czeka,
Na kogoś, kto przybędzie z daleka

Wzrokiem patrzysz w dal,
Gdzieś, gdzie został jej ślad,
Na rozstajach polnych dróg,
 I wiesz, że nie powróci tu,
 
Poszukujesz oczu jej,
W każdej, co przy tobie jest,
Rozpalonej iskierki radosnej,
Gdy patrzyłeś w ich błękitu toń,
 
Oczekujesz dotyku jej dłoni,
Który każdy ból ciepłem koił,
I delikatnie jak wiatru mgnienie,
Z twarzy usuwał zmęczenie,
 
Tęsknota w twym sercu gości,
Smutek w oczach posłanie mości,
Serce, chociaż pokochać gotowe,
Jej obrazem jest chronione,
 
Odeszła cicha i milcząca,
W słońcu jej postać jeszcze migocąca,
I chociaż nie spojrzała za siebie,

 

Nie wstydź się łez,
Które wstyd zmywają,
Nie wstydź się łez,
Które skruchę wyrażają,
Nie wstydź się łez,
Które o miłości mówią,
Daj upust łzom,
W których radość i żal się splatają,
Nie bój się mówić,
O tym, co umysł trapi,
Nie bój się słów,
Które o miłości mówią,
Nie bój się słów,
Które wyrażą twój smutek,
Nie bój się modlitwy,
Która twą duszę oczyści,
Nie wstydź się kochać,
Bo miłości wszystkim potrzeba,
Mów zawsze o niej,
Bo ku dobremu ona zmierza,
Nie czekaj dnia,
Gdy opamiętanie przyniesie tragedia..

 

 

 

Zdjęcie: fotografia własna autorki